Kiedy pojawiła się możliwość napisania czegoś o sobie pomyślałam, że to świetny pomysł, zgłosiłam się, bo jak wiecie zgłaszam się wszędzie... ale potem przyszła ta myśl: co kogo interesuję, co ja robię?! przecież to głupie, jakby chcieli to by zapytali przecież! A nikt nie pyta... no ale słowo się rzekło - wpis jest. Nie przerażajcie się długością! To głównie zdjęcia...
Akcja jest pomysłem Klaudii z bloga Z książką do łóżka i jest rewelacyjna! Wreszcie blogerzy mają szansę stać się mniej anonimowi... za kilka dni na Jej blogu pojawi się jeszcze wywiad ze mną, gdybyście mieli ochotę dowiedzieć się czegoś więcej... chętnie też odpowiem na Wasze pytania, jeśli jakieś będziecie mieli.
Inne artykuły w ramach cyklu:
http://bookiecik.pl/akcja- pasja/
http://apteka-literacka. blogspot.com/2017/07/czytanie- to-nie-jedyna-moja-pasja- rower.html
http://ksiazkowa-krolowa. blogspot.com/2017/07/czytanie- to-nie-jedyna-moja-pasja.html
http://niebanalnieoryginalna. blogspot.com/2017/07/czytanie- to-nie-jedyna-moja-pasja.html
https://parzydelka.blogspot. com/2017/07/a-ty-znowu- czytasz.html
Inne artykuły w ramach cyklu:
http://bookiecik.pl/akcja-
http://apteka-literacka.
http://ksiazkowa-krolowa.
http://niebanalnieoryginalna.
https://parzydelka.blogspot.
Czasami
jest tak, że sama się zastanawiam, czy robię coś poza czytaniem, więc na takie
pytania już nawet nie reaguję. Ale samo czytanie to stanowczo za mało...
Angażuje się w całe mnóstwo akcji książkowych i blogowych. A w wolnych
chwilach... szukam sobie nowego zajęcia! Nie mogę powiedzieć, że coś jest moim
hobby, bo po prostu mam silną potrzebę robienia tego wszystkiego, czego jeszcze
nigdy nie robiłam. Właściwie chodzi o to, że gdy zobaczę coś, co mi się podoba
to tak długo myślę, jak to zrobić aż mi się uda. Czasem efekt jest kiepski, ale
mam satysfakcję, że próbowałam...
Wobec tego tworzyłam biżuterię, ozdabiałam drewniane i szklane przedmioty, robiłam bombki karczochowe, choinki z sizalu, przedmioty z logo, kartki, exploding boxy, szyłam, haftowałam, robiłam metryczki, plakaty, ozdoby okienne, bukiety z cukierków albo zdrapek... do wyboru do koloru!
Zaczęło
się chyba od filcowania, bo zapragnęłam miękkich kulistych kolczyków...
zrobiłam, a jak! Kolczyki, bransoletki, a potem korale, na koniec nawet
broszki... filcowanie na sucho i na mokro, wszystkiego musiałam spróbować.
Skorzystały na tym moje koleżanki, bo miały stały dopływ biżuterii...
Aż
do dnia, kiedy któraś z koleżanek zapytała o inny rodzaj kolczyków, czy robię,
czy umiem, bo ona szuka... więc zaczęłam się bawić koralikami, robiłam kolczyki
najpierw z filcu, drewna, szkła, potem z kamieni i srebra. Do kolczyków
koniecznie wisiorek, czasem bransoletki.
Prawda jest taka, że w to się wsiąka, nie da się tworzyć troszkę... Więc niemal hurtowo tworzyłam biżuterię, a koleżanki na studiach wpadały w zachwyt, a wiadomo, że zachwyt jest siłą napędową ;) Doszło nawet do tego, że tworzyłam dla koleżanki broszki, które były prezentami dla wszystkich kobiet zaproszonych na jej wesele.
Prawda jest taka, że w to się wsiąka, nie da się tworzyć troszkę... Więc niemal hurtowo tworzyłam biżuterię, a koleżanki na studiach wpadały w zachwyt, a wiadomo, że zachwyt jest siłą napędową ;) Doszło nawet do tego, że tworzyłam dla koleżanki broszki, które były prezentami dla wszystkich kobiet zaproszonych na jej wesele.
Wiadomo,
dom tonął w biglach, koralikach, szpilkach, drucikach, kamieniach i innych
drobiazgach, z drobiazgów robiły się kartony, a ja miałam kolczyki we
wszystkich kolorach tęczy i przez rok mogłam nosić każdego dnia inne... i mi
się znudziło. Potrzebowałam wyzwań, czegoś nowego, więc postanowiłam spróbować
decoupage, czyli ozdabiac przedmioty, najpierw drewniane, potem szklane,
świece, mydła. Rzeczywiście, zaczęło się od maleństw, czyli jednak kolczyki –
kolejny raz zapotrzebowanie koleżanki ze studiów. Potem serwetniki,
chusteczniki, zakładki, okładki do zeszytów, pudełka, świeczniki, wreszcie
kartki świąteczne.
Bo
kocham wysyłać kartki, ale jakoś zawsze bałam się papieru, bo wiecie, to trzeba
dokładnie, precyzyjnie i porządnie – tak nie umiałam. Ciągle widziałam niedociągnięcia...
i rok temu postanowiłam jednak spróbować, zaczęłam od opcji bezpiecznej czyli
boxy na ślub szwagierki i na urodziny dla babć. Exploding box to pudełko, które
się rozpada, gdy podniesie się pokrywkę, a na jego środku jest ozdoba w postaci
figurki, tortu czy czegokolwiek innego.
Potem
przyszedł czas na kartki, czekoladowniki, zakładki, metryczki dla dzieci...
Uważam,
że dla chcącego nie ma rzeczy niemożliwych, więc robiłam również podkładki pod
kubki, magnesy i breloki, wszystko z logo albo zdjęciami – to świetne pomysły
na reklamę dla blogerów lub ze zdjęciami jako prezenty dla dziadków.
Jedyne
czego nie udało mi się opanować (jeszcze!) jest sutasz i kanzashi. Piękne to,
ale też bardzo precyzyjne i czasochłonne – nie dla mnie. Z takich trudniejszych
rzeczy tworzyłam bransoletki – tysiące milimetrowych koralików... prawda, że
piękne?
Ale
teraz, gdy jestem mamą mam przede wszystkim czas dla syna, pół dnia układać
puzzle? Proszę bardzo. Budować skomplikowane tory z klocków? Nie ma sprawy.
Puszczanie baniek w ilościach hurtowych? Dla syna wszystko. I wyprawy do
okolicznych miast na lody to nasza specjalność.
Tak,
mam czas na coś innego niż czytanie książek ;) choć nie będę ukrywać, że wokół
tego kręci się mój świat – taki wybrałam kierunek studiów i chcę robić
wszystko, by szerzyć miłość do literatury. To dlatego prowadziłam portal
literacki, dlatego wydałam almanach poetycki, dlatego organizuję wyzwanie
#czytambopolskie i współtworzę grupę na FB znamy-czytamy.pl, a aktualnie
organizuję spotkanie Blog Book Meeting dla książkowych blogerów.
Owszem,
czytam ponad sto książek rocznie, ale gdy mój syn przyjdzie się przytulić to
książka ląduje w kącie i to się nigdy nie zmieni J
Jeśli macie ochotę to tutaj jest więcej:
MOJE EXPLODING BOXY
KARTKI I INNE
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI RÓŻNOŚCI
BIŻUTERIA
Jeśli macie ochotę to tutaj jest więcej:
MOJE EXPLODING BOXY
KARTKI I INNE
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI RÓŻNOŚCI
BIŻUTERIA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każde Twoje słowo...