środa, 16 grudnia 2015

Moje kontrolowanie wydatków po raz pierwszy

Wiele razy zabierałam się za kontrolowanie naszych wydatków, ale nigdy nic mi z tego nie wychodziło. Nie robiłam tego systematycznie, więc umykały nam jakieś kwoty, albo mąż nie wziął rachunku i nie pamiętał ile wydał. Ogólnie zawsze okazywało się, że gdzieś znikło kilkaset złotych. Próbowałam aplikacji w telefonie, exela w kilku wersjach, ale nic nie było odpowiednie. Wielokrotnie ściągałam tabelki z różnych blogów, dzieliłam zakupy na jakieś osobne kategorie i nic mi to nie dawało! Bo po co mi wiedzieć ile kupiłam kartonów mleka?!






Dzięki Oszczędnickiej znalazłam odpowiedni podział, wyznaczyłam kilka kartek w kalendarzu i zaczęłam spisywać wszystko opisując to datą i nazwą sklepu, robiłam to od razu po zakupach. Konkretne kategorie oznaczyłam też odpowiednim kolorem. I już po 2 tygodniach wiedziałam co w tym sposobie mi się podoba, a co nie.

Podział jest niezły, aczkolwiek niepotrzebnie spisywałam każdy produkt spożywczy, wystarczy ogólna kwota. Rozgraniczenie  przez Oszczędnicką kategorii "śmieci" na ciastka, paluszki, chipsy i inne też nie jest mi potrzebne, aczkolwiek ta kategoria jest całkiem interesująca. Ale to może jak nabiorę wprawy zacznę się nią dokładniej interesować


w skrócie... 
Jesteśmy trzyosobową rodziną, nasz syn ma rok, więc nie generuje zbyt wielkich wydatków, jada to co my, pampersy kupujemy kiedy trafi się promocja w większych ilościach, zresztą moja siostra też ma małe dziecko, więc dziadkowie z różnych okazji wolą kupić pampki niż kolejną zabawkę. 
Pracuje tylko mój mąż, więc mamy do dyspozycji tylko jedną wypłatę. Sporo wydajemy na paliwo, gdyż mąż dojeżdża do pracy około 30km i nie ma innego sposobu dotarcia tam z naszego domu. 
Mieszkamy w domu, więc regularnie płacimy tylko za wodę, gaz, prąd, wywóz śmieci, internet i dwa telefony. 

Miesiąc liczę od 10 dnia miesiąca do 9 dnia kolejnego miesiąca, czyli od wypłaty do wypłaty.
Obiecałam mężowi, że będę tylko spisywać wydatki, a nie obcinać je w każdy możliwy sposób.
Ta obietnica nie była wymuszona, po długich rozmowach ustaliliśmy po prostu, że żyjemy skromnie, a wydatki, z których obiektywnie można by zrezygnować to po prostu nasze małe przyjemności, które się nam należą. Mówię tu o wyjściu do kina raz na pół roku, albo o pizzy czy kebabie raz w miesiącu. Do tego mąż w weekendy, kiedy przyjeżdża nasz szwagier czy tata kupuje piwo, albo chipsy, paluszki itd. Bez szaleństw także nie ma po co z tego rezygnować. 
Nie chodzi o to by ograniczyć wszystkie wydatki i żyć o chlebie i wodzie, a raczej o to by wiedzieć ile i na co wydajemy. 
Przynajmniej dwa miesiące chcę to śledzić by trzeciego może zacząć planować z wyprzedzeniem, co zrobimy z daną kwotą w nadchodzącym miesiącu.

Dziś mam już podliczony listopad/grudzień i mieszane uczucia co do efektu. Dodam, że wszystkie pieniądze jakie miałam przed wpłynięciem na konto wypłaty przelałam na konto oszczędnościowe, by na wszelki wypadek były dostępne, ale nie były widoczne na koncie. I to uznałam za pierwsze oszczędności jeszcze z października.

Otóż, wiadomo, grudzień jest to dość kosztowny miesiąc ze względu na prezenty. Miałam nadzieję, że ta kwota będzie mniejsza z racji tego, że część prezentów miałam już kupionych, ale doliczając do tego chrzciny, urodziny babci i teścia nazbierała się spora kwota! Ponad 1100zł wydaliśmy na przedmioty, którymi obdarujemy bliskich i przyjaciół. Nie, nie kupujemy tak drogich prezentów, po prostu pod choinką drobiazgi od nas znajdzie 20 osób, do tego mój mąż został chrzestnym, więc tutaj spora suma znalazła ujście, do tego dwa razy prezenty urodzinowe i się nazbierało.
Około 250zł wydaliśmy też na ubrania, bo tak się złożyło, że wszyscy potrzebowaliśmy kilku drobiazgów.
Ale w grudniu na prezenty nie wydam już  zbyt wiele, jeszcze 25 zł na składkowy prezent i około 8zł na papier do pakowania prezentów. Ewentualnie coś w poświątecznej wyprzedaży upoluję w prezencie urodzinowym na styczeń. 
To jest kwota, która zdominowała nasze wydatki w tym miesiącu.
Niestety, samochód odmówił nam posłuszeństwa i doliczając do tego paliwo wyszło ponad 650zł
Na zakupy spożywcze wydaliśmy około 550zł, wliczając w to zakupy śmieciowe i jedzenie na mieście, a także alkohol.

Udało mi się oszczędzić 13% wypłaty. Niewiele. Ok, właściwie byłoby 23%, bo dzień przed wypłatą wpadła nam dodatkowa kasa, ale ponieważ wypłata wypadła słabiej niż się spodziewaliśmy, a musieliśmy ubezpieczyć samochód to ta dodatkowa suma została przeznaczona na wydatek kolejnego miesiąca.
13% to może niedużo, gryzie mnie, że tak mało, bo miałam ambicje na więcej, ale biorąc pod uwagę, że w tym miesiącu ponad 1000zł wydaliśmy na prezenty, których za miesiąc już nie będziemy kupować, to liczę na to, że w styczniu pochwalę się większą sumką... Powinnam się cieszyć, że w ogóle coś odłożyłam.

A Wam jak idzie oszczędzanie? Macie na to jakieś patenty?

Od stycznia planuję kolejny raz podejść do wyzwania 52 tygodnie oszczędzania, czy ktoś chciałby do mnie dołączyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każde Twoje słowo...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...