To już kolejne spotkanie z Wariatkami stworzonymi przez Gosię Falkowską (choć ja uważam, że one się stworzyły same...) i nie jest tu pejoratywnym określeniem słowo "Wariatki" ;)
Książki Małgorzaty Falkowskiej są nietypowe, to już trzeci tom i przyznam szczerze, że troszkę czasu zajęło mi zanim się znowu przestawiłam na jej styl pisania. Daleka jestem od krytykowania jej książek, ale prawdą jest, że są pisane w sposób potoczny, co dla niektórych może być na początku kłopotliwe.
Jednak czułam się jakbym wracała do starych przyjaciółek, do dziewczyn, których nie widziałam przez jakiś czas, ale z którymi znamy się jak łyse konie i choćbyśmy się nie widziały nie wiadomo jak długo to i tak wydaje się że rozmawiałyśmy ze sobą 10 minut temu! Tak było i tym razem! Moja ulubiona Zośka oczywiście namotała, bo ona nie może inaczej, musi być w centrum uwagi. A okazuje się, że nawet kiedy nie może być w centrum uwagi to i tak tak wszystko zakręci, że będzie najważniejsza... i wobec tego nawet to, że wyjeżdża i właściwie nie pojawia się w książce, nie znaczy, że jej nie ma... bo jest!
I bardzo dobrze, nie spotkalam chyba fajniejszej dziewczyny w żadnej książce, jest tak nietypowa, tak nietuzinkowa, nieogarnięta, nieżyciowa, zakręcona, jest jedyna w swoim rodzaju! i teraz wyobraźcie sobie, że Zośka postanawia znaleźć swojego mentalnego sobowtóra... Może nie powinnam jednak o tym wspominać, bo przecież książka dotyczy raczej Jolki i Moniki, czyli przyjaciółek, które szukają ojców dla swoich dziec, to znaczy szukają dawców, żeby mogły stać się matkami. Obie naraz, są partnerkami życiowymi w związku z tym nie może być tak, że jedna ma dziecko, a druga nie! Więc muszą zajść w ciążę równocześnie i szukają ojców wśród swoich znajomych, przyjaciół, wśród znajomych swoich przyjaciół, ale także znajomych w sieci i w pracy... Sposobów jest wiele, a każdy gorszy od poprzedniego, sama nie wiem, czy bardziej im kibicowałam, żeby tego ojca znalazły, czy raczej modliłam się, żeby nie trafiły na żadnego palanta... Tylko Falkowska mogła coś takiego wymyslić i jestem pewna, że przynajmniej kilka opisanych chłopów rzeczywiście spotkała na swojej drodze!
Jak to jest... jest ich sześć, a właściwie siedem, i trudno wyczuć, czy którakolwiek z nich ma chociaż odrobinę oleju w głowie, bo jak czasami czytam kolejne strony to mam wrażenie, że po prostu one się urwały wszystkie z choinki! I to każda z innej...
Miałam przyjemność napisać rekomendację na okładkę książki i to jest naprawdę coś! Moja pierwsza rekomendacja u Gośki Falkowskiej... wielkie wow!
muszę przyznać, że nawet zażartowałam w pewnym momencie, że jak już Gosia napisze czterdziestą książkę to ja wtedy koniecznie muszę napisać rekomendację, a ona natychmiast odpisała, że nie pozwoli mi tak długo czekać i żebym zabrała się szybko za czytanie książki ;)
Wielka duma, wielka radość, dziękuję Gosiu za zaufanie, co więcej znalazłam się również na okładce - ponieważ jest ona pełna zdjęć książek wykonanych przez czytelników! I to jest po prostu cudowne, wspaniałe i genialne!
Słuchajcie, rekomendacja rekomendacją, pierwsza i wyjątkowa, ale pierwszy raz znalazłam się również w podziękowaniach i to jest jeszcze większe WOW!
Będę Was, oczywiście, namawiać do czytania tej książki, ale dopiero w trzeci kolejności, ponieważ trzeba zacząć od początku... To może być tak, że zaczniecie od drugiej albo trzeciej części, ale tak naprawdę macie możliwość poznać dziewczyny tylko w pierwszej, która jest zakręcona, pokręcona, zwariowana.
To są takie książki, które czyta się bardzo szybko, które wywołują uśmiech na naszej twarzy, a czasami sprawiają, że śmiejemy się same do siebie! Nie wiem, czy Wy też tak macie, ale ja czytam książki Falkowskiej po kryjomu, bo wiem, że będę płakać albo chichrać się jak opętana, a mój mąż to w ogóle nie rozumie tego, że tak można reagować na tekst. Także jeżeli czytacie w miejscach publicznych, to Falkowskiej raczej nie polecam, usiądźcie gdzieś schowane w kąciku w domu, gdzie nikt Was nie znajdzie... Usiądźcie cichutko, otulcie się kocykiem i napijcie herbatki, wina, czy co tam lubicie pić czytając książki... Poleciłabym pyszną czekoladę, ale przy książkach Falkowskiej nie będzie Wam potrzebny taki poprawiacz nastroju!
A już niedługo, za kilka dni... Niespodzianka ;) także zaglądajcie do mnie...
A już niedługo, za kilka dni... Niespodzianka ;) także zaglądajcie do mnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każde Twoje słowo...