Mam takie cudowne szczęście, że trafiam na same genialne książki polskich autorów. Hanna Greń od teraz stanowczo jest na podium!
Autorka sprawia wrażenie sympatycznej i łagodnej osoby, nie rozumiem więc jakim cudem w jej głowie powstały tak przerażające sceny!
Jednak nie wyobrażacie sobie nawet ogromu mojego szczęścia - mam od razu trzy tomy! Bo przecież jak już poznałam tych bohaterów to nie mogę się z nimi rozstać!
Spodziewałam się mrocznego kryminału, a dostałam seks na pierwszej randce i to była taka chwila konsternacji, ale nie myślcie sobie, że zrobił się z tego ckliwy romans... choć Autorka ładnie balansuje na krawędzi, mam tu na myśli jedynie to, że oprócz mrocznych i brutalnych scen jest miejsce na miłość, zamknięcie drzwi sypialni (często są zamykane) i zajęcie się swoją drugą połówką.
Książka jest wielowymiarowa dzięki temu, że opisuje losy nie tylko dwóch stróży prawa oraz ich kobiet, ale także zbrodnie oczami mordercy.
Uwielbiam, gdy bohaterowie mają nietypowe imiona, a do tego są one w ciekawy sposób zdrobnione, nie wiem, dlaczego tak jest, ale tak mam, że podziwiam takie zagranie autora :)
I w ten sposób obok zwyczajnego Marcina i Konrada mamy Zenę i Petrę, a nawet Kirę. I raz chociaż w historii to kobieta jest tą bogatą, bo to też rzadkość. Same plusy zbiera autorka, więc trzeba by teraz trochę ponarzekać...
...tylko, że nie mam na co.
Historia jest naprawdę wciągająca, nieco mroczna i przerażająca, ale napisana z taką lekkością, że człowiek ma ochotę zacząć i skończyć jeszcze zanim położy się spać (nawet jeśli miałby skończyć nad ranem!)
Nie wiem, czy chce Wam pisać o treści książki, ciężko to zrobić tak by nie zdradzić zbyt wiele, a jak zdradzę to pozbawię Was przyjemności czytania... Nie ma się co czarować, musicie sami ocenić!
Liczyłam po cichu, że w książce rozpoznam miejsca w Wiśle, Bielsku i okolicy, ale nie było mi dane... Tylko, że to zupełnie nieistotne!
Książka opowiada o życiu Marcina i Zeny, które szybko staje się wspólnym losem, a także o Konradzie i Petrze, którzy pokazują bardzo wyraźnie, że kto się czubi ten się lubi. Niestety, oboje są mocno pokaleczeni przez los, zarówno psychicznie, jak i fizycznie, przez co chodzą wokół siebie jak pies wokół jeża. I niby oboje chcą, a jednak nie są w stanie uwierzyć, że to drugie mogłoby spojrzeć na nich łaskawszym okiem. Na szczęście i do nich dociera rozum! A właściwie uczucia w końcu biorą górę ;) i dobrze.
To znaczy byłoby dobrze, gdyby nie Sprzedawca Snów, który napada na kobiety, rani je, okalecza i gwałci. Nie wiadomo ile ma ofiar na swoim koncie, nie wiadomo według jakiego klucza je wybiera i właściwie nie wiadomo nic, a w każdej chwili można spodziewać się kolejnego ataku.
Okazuje się, że siostra bliźniaczka Zeny była jego ofiarą, co więcej, odkryto, że w jakiś sposób jest z nim spokrewniona. Teoretycznie powinno być łatwiej, jednak Zena nie zna swojej rodziny, więc w żaden sposób nie może pomóc.
Czytelnik ma szansę również poznać myśli Sprzedawcy Snów, jego wszystkie ofiary i przede wszystkim motyw zbrodni....
Książka wciąga tak, że gwarantuję - gdybym nie leżała w szpitalu - czytałabym do rana! Aż ujrzałabym ostatnia literę ;)
Nie było mi dane, więc musiałam sobie tę przyjemność dawkować, ale Wy tego nie róbcie, jeśli nie musicie ;)
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Hani Greń, a Was zapraszam na jej stronę :)
Uwielbiam, gdy bohaterowie mają nietypowe imiona, a do tego są one w ciekawy sposób zdrobnione, nie wiem, dlaczego tak jest, ale tak mam, że podziwiam takie zagranie autora :)
I w ten sposób obok zwyczajnego Marcina i Konrada mamy Zenę i Petrę, a nawet Kirę. I raz chociaż w historii to kobieta jest tą bogatą, bo to też rzadkość. Same plusy zbiera autorka, więc trzeba by teraz trochę ponarzekać...
...tylko, że nie mam na co.
Historia jest naprawdę wciągająca, nieco mroczna i przerażająca, ale napisana z taką lekkością, że człowiek ma ochotę zacząć i skończyć jeszcze zanim położy się spać (nawet jeśli miałby skończyć nad ranem!)
Nie wiem, czy chce Wam pisać o treści książki, ciężko to zrobić tak by nie zdradzić zbyt wiele, a jak zdradzę to pozbawię Was przyjemności czytania... Nie ma się co czarować, musicie sami ocenić!
Liczyłam po cichu, że w książce rozpoznam miejsca w Wiśle, Bielsku i okolicy, ale nie było mi dane... Tylko, że to zupełnie nieistotne!
Książka opowiada o życiu Marcina i Zeny, które szybko staje się wspólnym losem, a także o Konradzie i Petrze, którzy pokazują bardzo wyraźnie, że kto się czubi ten się lubi. Niestety, oboje są mocno pokaleczeni przez los, zarówno psychicznie, jak i fizycznie, przez co chodzą wokół siebie jak pies wokół jeża. I niby oboje chcą, a jednak nie są w stanie uwierzyć, że to drugie mogłoby spojrzeć na nich łaskawszym okiem. Na szczęście i do nich dociera rozum! A właściwie uczucia w końcu biorą górę ;) i dobrze.
To znaczy byłoby dobrze, gdyby nie Sprzedawca Snów, który napada na kobiety, rani je, okalecza i gwałci. Nie wiadomo ile ma ofiar na swoim koncie, nie wiadomo według jakiego klucza je wybiera i właściwie nie wiadomo nic, a w każdej chwili można spodziewać się kolejnego ataku.
Okazuje się, że siostra bliźniaczka Zeny była jego ofiarą, co więcej, odkryto, że w jakiś sposób jest z nim spokrewniona. Teoretycznie powinno być łatwiej, jednak Zena nie zna swojej rodziny, więc w żaden sposób nie może pomóc.
Czytelnik ma szansę również poznać myśli Sprzedawcy Snów, jego wszystkie ofiary i przede wszystkim motyw zbrodni....
Książka wciąga tak, że gwarantuję - gdybym nie leżała w szpitalu - czytałabym do rana! Aż ujrzałabym ostatnia literę ;)
Nie było mi dane, więc musiałam sobie tę przyjemność dawkować, ale Wy tego nie róbcie, jeśli nie musicie ;)
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Hani Greń, a Was zapraszam na jej stronę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każde Twoje słowo...