Wybrałam się na spacer z Maluchem, on padł bardzo szybko i przespał właściwie całą trasę. Trasa jak zwykle w moim rodzinnym mieście, 2 km do babci na kawę, po drodze przystanek w bibliotece, a jeśli trzeba i zakupy można załatwić.
Dopóki jesteśmy na powietrzu Maluch śpi, jak tylko wchodzimy do jakiegoś pomieszczenia oczy ma jak 5 zł. Tym razem też tak było.
Temperatura jakaś ekstremalna, na szczęście lekki wiaterek od czasu do czasu dmuchnie, ale pot i tak leje się po kręgosłupie i wsiąka w majtki... tragedia. W dodatku jakieś babsko przy windzie w klinice obudziło mi dziecko, więc kończę wędrówkę nieco szybszym krokiem. Udało mi się pokonać ostatnie przejście dla pieszych z krawężnikami dla olbrzymów i jadąc na skróty weszłam w grupę dzieci. Półkolonie jakieś. Zwolniłam więc żeby na nikogo nie wpaść i żeby nikt nie wpadł na nas. Maluch rozgląda się, bo dzieci zawsze go bardzo interesują.
A troje z nich podchodzi do nas, mówiąc DZIEŃ DOBRY i podając mi kartkę:
No i jak się nie uśmiechnąć...?! Pytam się, jak?!
Także i ja Wam przekazuję ten uśmiech od dzieci...
fragment o pocie wsiąkającym w majtki mnie rozłożył na łopatki :D Dziękuję :) Serdeczne uściski!
OdpowiedzUsuńOhhhh.. jak miło :) Oby więcej takich pozytywnych wydarzeń :) No i takich dzieciaków :)
OdpowiedzUsuń