Robienie porządków trwa. I na pewno potrwa jeszcze całkiem długo...
Jak zapanować nad ogromną ilością rzeczy? Jak wszystkiego nie wyrzucać, ale jednak się o to nie potykać, nie upychać po kątach, jak zadbać o estetykę?
Na pierwszy ogień poszły nici.
Trzymałam je w koszyku, w koszyku były woreczki, w woreczkach muliny, często splątane...
Haft krzyżykowy pomagał mi się zrelaksować, a mojego męża doprowadzało do szału, że wszędzie natyka się na mulinę... koszyk problemu nie rozwiązał, bo stał przy łóżku w sypialni, w dodatku ciągle coś z niego wypadało...
I tak zrodził się pomysł - bobinki!
Można je kupić w pasmanteriach :)
ale przecież moje porządki nie miały polegać na kupowaniu kolejnych rzeczy.
Najpierw długo szukałam szablonu w sieci - jest ich całe mnóstwo!
Kolorowych jak tęcza, romantycznych w kwiaty, retro, co tylko sobie zamarzysz!
a ja chciałam zwykłe, nierzucające się w oczy...
myślałam o białych, ale jakoś od razu odrzuciłam ten pomysł, bo mnie się białe nie trzyma...
zaraz bym to w czymś utytłała...
z racji ilości potrzebnych bobinek drukowanie kolorowych też mi się nie uśmiechało...
Wydrukowałam kontury, wycięłam, z dwóch stron okleiłam starymi kartkami.
Od razu zaznaczę, że żadna wartościowa książka nie ucierpiała...
skorzystałam z dodatku do kodeksu drogowego, który ważny był parę lat przed moimi narodzinami...
więc był jakieś 30 lat po terminie, kurzył się w piwnicy i postanowiłam tchnąć w niego drugie życie :)
A tak prezentuje się nawinięta na nie mulina:
od razu chętniej się po nią sięga :)
ale w tej wersji nie mogła wrócić do koszyka...
zamarzyło mi się poukładać ją kolorami, więc wygląda to mniej więcej tak:
i w tej wersji spokojnie ląduje na półce
jest wygodnie, ładnie i zawsze wszystko pod ręką!
Gdyby ktoś miał ochotę, mogę się podzielić wzorem do druku :)