Nie znam chyba książkoholika, który nie lubi usiąść spokojnie w fotelu z książką i kubkiem aromatycznej herbaty albo filiżanką kawy... ja zazwyczaj piję kawę, ale od pewnego czasu dawkuje ją sobie i nie wypijam więcej niż dwóch dziennie! Dlatego postanowiłam zaprzyjaźnić się z herbatą. A wiadomo, że najlepsze herbaty wymagają zaparzacza!
Sama posiadam trzy rodzaje zaparzaczy i wobec tego postanowiłam podzielić się z Wami spostrzeżeniami... bo każdy ma plusy i minusy...
1. gadżeciarski w kształcie truskawki
2. prosty silikonowy
3. klasyczny metalowy
Nie będę ukrywać, herbaty długo u mnie czekały na swoją kolej, bo nie miałam zaparzacza, a przecież nie może być byle jaki, bo "jestęblogerką" i muszę mieć coś, co będzie się dobrze prezentowało na zdjęciach! Strasznie głupie, nie? Marzył mi się pływający w kubku rekin albo ludzik kąpiący się w filiżance...
Ale to był powód by zgarnąć truskawkowy zaparzacz! Nie zastanawiałam się nad jego funkcjonalnością, bo zauroczył mnie wygląd... Na swoje usprawiedliwienie dodam, że była to jesień, więc taki optymistyczny akcent był bardzo pożądany!
Zaparzacz mam mniej więcej pół roku, ale od pewnego czasu używam go tylko do zdjęć, bo... jest nieszczelny. Składa się z dwóch plastikowych części i silikonowego "ogonka", ale niestety części się zamykają, a po zanurzeniu w wodzie najczęściej się otwierają... i "herbaciane śmieci" pływają mi w kubku. Fatalnie!
Plusy:
- wygląd! (no co?!)
- pojemność
- łatwość mycia
- kupiłam go za mniej niż 10 zł (ale wiem, że większość jest dość drogich)
- mnóstwo wzorów
Minusy:
- nieszczelność (po jakimś czasie używania)
- plastikowy zaparzacz to nie najwygodniejszy model, jeśli np. wyjeżdżasz i zabierasz go ze sobą.
Zaparzacz silikonowy był moim drugim nabytkiem (mam trzy kolory) i po truskawce był fajną odmianą... Szczególnie jeśli w domu wszyscy piją herbatę to te są niewielkie, mają wiele kolorów i są poręczne w podróży. Moje akurat mają takie dość "wyblakłe", czyli pastelowe kolory i myślałam, że może będą się odbarwiać, ale tak się nie dzieje, a znalazłam też w bardzo intensywnych kolorach. Mój zaparzacz jest bardzo prosty, ale silikonowych jest chyba najwięcej, a wzorów jest całe mnóstwo, również takich zabawnych!
Plusy:
- cena
- wielkość
- bardzo szczelny
- lekki i praktyczny (np. w podróży)
- materiał, który trudno zniszczyć
- duży wybór kolorów- mnóstwo innych wzorów z tego materiału
- działa jak mieszadełko (jeśli ktoś np. słodzi herbatę)
Minusy:
- mała pojemność (akurat mojego!)
Mała pojemność niekoniecznie jest minusem, ale herbaty mają czasem dość duże kawałki i ciężko je tam upchnąć... w dodatku łyżeczką nieporęcznie jest je tam nasypać i muszę upychać palcem :/ ale to dla innych może być drobiazg... może piją mniej "śmieciowe" herbaty... za to jest szczelny całkowicie... nigdy mi nic nie wypadło nawet przez dziurki i nawet jeśli mieszałam jak szalona ;) bo lubię się tym "patyczkiem" bawić.
Na koniec zostawiłam sobie metalowy, jest chyba najdroższy z moich (choć oczywiście te gadżeciarskie często przewyższają go ceną!), ale do użytku domowego chyba najlepszy!
Plusy:
- wielkość
- pojemność
- poręczność
- bardzo szczelny
- wzorów jest coraz więcej
- można samym zaparzaczem nabrać herbaty
Minusy:
- myślę, że w podróży można go zgnieść
- podobno niektórzy czują posmak metalu (ja nie mam tego problemu)
Podzielcie się ze mną swoimi sympatiami herbacianymi i gadżetowymi? Pijacie herbatę, jaka jest Wasza ulubiona (zarówno firma, jak i rodzaj mieszanki)? I czy używacie zaparzaczy? A może wolicie kubek z zaparzaczem po prostu?
o! i jeszcze jedno... są takie torebki jednorazowe, do których sypie się herbatę, używacie może? Bo to bym chciała jeszcze wypróbować... także dajcie znać, czy warto!
Podrzućcie mi kilka rad dla początkującej herbaciary ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każde Twoje słowo...