czwartek, 8 lutego 2018

"Lilka i spółka" Magdalena Witkiewicz

Książki Magdaleny Witkiewicz znam i uwielbiam, wobec tego byłam bardzo ciekawa jak wygląda jej twórczość skierowana do młodszych czytelników... A ponieważ mój syn jest małym książkoholikiem (jupi!) od razu zapragnęliśmy poznać Lilkę!

                   Podobny obraz

Bardzo mi się podoba, że książki są takie kolorowe, intensywne okładki, a przy tym proste rysunki, które od razu zainteresowały moje dziecko. Zawsze, gdy pierwszy raz spotykam się z jakiś wydawnictwem zwracam na to uwagę, jak prezentuje się sama książka. Ale odkąd czytamy z Szymonem oceniam też ilustracje na dwa sposoby, jako matka (czyli dorosły) i oczami syna - a wiadomo, że dzieci mają duże, ale inne wymagania. Wobec tego zacznę właśnie od ilustracji:

Wprowadzenie jest piękne, wszystkie postaci są rozrysowane na pierwszej stronie i podpisane. Dzięki temu mój syn mógł je pooglądać, dorobić sobie do nich historię - bo on jest troszeczkę za mały jeszcze na taką literaturę... więc często równolegle tworzy również swoją wersję książki na podstawie rysunków - dzięki temu oprócz czytania mnóstwo czasu poświęcamy również na rozmowę.



Myślę, że książka skierowana jest powiedzmy dla dzieci sześcioletnich, czyli takich które już psocą, oczywiście myślę, że niektórzy już w wieku lat czterech będą zachwyceni książką, ale i dziesięciolatek znajdzie w niej coś dla siebie. Także całkiem sporo młodych czytelników może po nią sięgnąć i się nie zawiedzie!
W całej książce rysunki są proste, konturowe, nie ma kolorów, ale jest ślicznie... Prostota zawsze zwycięża. 

Wieczory spędzaliśmy z książką i Szymona mocno wciągnęła, tyle tylko, że mój syn uwielbia kończyć wieczorne czytanie na ostatniej stronie, a przy tej pozycji było to niemożliwe. Teoretycznie był układ, że czytamy jeden rozdział, ale zwykle robiły się dwa, czasem trzy albo i cztery... A do tego trzeba doliczyć czas na jego pytania ;) bo książka jest zabawna, mądra i uczy dzieci pewnych zachowań, a przy tym prowokuje do rozmowy z dzieckiem. Czyli książka idealna. 

Słów kilka o treści...

Lilka, Wiki i Matewka mieli spędzić cudowne wakacje u ciotki Franki, niestety plany pozostaną planami, a lato spędzą u ciotki Jadźki. Ciotka Jadźka stanowczo nie jest ich ulubioną cioteńką. Dzieciaki próbują wykombinować coś by jak najszybciej uciec z Jastarni... a co wykombinowały przeczytajcie sami!
Niewątpliwie wpakują się we wszystkie tarapaty, jakie tylko możecie sobie wyobrazić, a jak już Wasza ograniczona dorosłym życiem wyobraźnia uzna, że więcej kłopotów nie jest w stanie ich dopaść to... gwarantuję, że jeszcze wiele przed tymi dzieciakami!
To świetna historia o rodzeństwie, które kłóci się ze sobą, złości, ale jednak jest zawsze razem w kłopotach. Trzej Muszkieterowie w wersji Kids. 

Pokochał ich mój syn. Ja ich pokochałam. Choć nie ukrywam, modliłam się, żeby mnie nigdy nie dopadły tak energetyczne dzieci w takiej ilości ;)

Jeśli więc macie ochotę na książkę dla dziecka, która porwie je w świat cudownej zabawy, pięknej przyjaźni i zabawnych zdarzeń to nie macie się nad czym zastanawiać... Bierzcie od razu dwa tomy!



Recenzja pojawiła się w ramach akcji zorganizowanej przez Save the Magic Moments #KochaniePrzezCzytanie, o której możecie przeczytać na Jej blogu.


Zapraszam Was do wspólnego czytania z dziećmi!

CZYTASZ DZIECKU???Koniecznie dołącz do mojej kampanii!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każde Twoje słowo...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...