Moje ukochane kwiaty to białe róże, ale prawda jest taka, że dostaję kwiaty wyjątkowo rzadko... kilka razy w roku. Byłam z tym pogodzona. Doniczkowe kwiaty mnie nie lubią i na mój widok więdną, a w ogrodzie rośnie co chce i gdzie chce, i na wszelki wypadek niczego nie ruszam... ale odkryłam sposób na tulipany! Więc się dzielę...
Ale odkąd w Biedronkach, Lidlach i innych sklepach pierwszej potrzeby jest wszystko nie umiem przejść obojętnie obok kwiatów. Zaczęło się od żonkili... kupowałam, wstawiałam do wazonu i stały aż padły. Stały dość długo, więc powtórzyłam czynność i kupiłam kolejne. A potem zobaczyłam tulipany... ciekawa odmiana.
Mąż wybrał białe, ja zachwycona postawiłam wazon na stole a one po pięciu minutach pokładały się jakby chlały całą noc tequillę.
Ale się zawzięłam i ustaliłam (z pomocą wujka Google), że należy:
- dosypać do wody cukru
- dolać kieliszek wódki
- wrzucić aspirynę
- nalać im lodowatej wody
- nalać im wody o temperaturze pokojowej
- trzymać je w zimnie
- ponacinać je
oczywiście nie wszystko naraz... no i wiecie, co tu wybrać...?
u mnie cukier nic nie dał, ale sprawdziło się:
- na noc wstawiłam wodę do lodówki i rano wstawiłam je do takiej lodowatej wody.
- Wcześniej pod kątem 45 stopni przycięłam łodygi
- i (uwaga!) przy samych główkach ostrym nożykiem nacięłam pionowo na 4-5mm
Kwiaty stoją na baczność!
Może u Ciebie sprawdza się coś innego?
Może u Ciebie sprawdza się coś innego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każde Twoje słowo...