Strony

czwartek, 13 października 2016

Gdybym chciała zabić męża to... pewnie by mi się nie udało! - "Jak Cię zabić, kochanie?" Alek Rogoziński

Najpierw bardzo chciałam tę książkę mieć, ale jakoś się nie składało.... Pierdyliard konkursów i żadnej wygranej. Szlaban na książki nadal obowiązuje. Limit prezentów od męża wykorzystałam na kilka lat do przodu. Pomysłów brakło...


Okładka książki Jak Cię zabić, kochanie?



Ale się udało. Okazuje się, że niektórzy nie lubią szukać pomysłów prezentowych na własną rękę. A jak się daje do wyboru kilka rzeczy, a wśród nich jest np. folia magnetyczna to wiadomo, że łatwiej kupić książkę... (Pozdrawiam szwagierkę i dziękuję!) I jak ją postawiłam na półce tak trzy tygodnie tam stała, a ja czytałam co innego. W końcu nadeszła jej kolej i.... Cóż....
Fajna, bo też jestem Kasia ;) Nie muszę chyba wspominać, że tytuł powala na kolana - a rodzina męża, co kwadrans upewniała się, że nie mam wobec niego żadnych niecnych planów. Ha! Teściowa w niepewności to jest to!
Spodziewałam się ciekawej lektury, ponieważ obserwuję autora na fb także wiedziałam, że jego poczucie humoru do mnie przemawia. Choć miałam pewne obawy, bo przerażały nieco te ilości zachwytów nad książką w sieci. Wiecie, muszę sama się przekonać, a nie tylko wierzyć innym ;)

Książka nieźle napisana, i tak jak zwykle marudzę, że bohaterów jest zbyt wielu tak tutaj nie przeszkadzało mi to ani trochę. Choć ich spis na pierwszej stronie mnie nieco przeraził.
Widzieliście może taki spektakl "Mayday"? Tam też jest takie zamieszanie, że łatwo się pogubić kto kogo i dlaczego... U Rogozińskiego przynajmniej wiadomo dlaczego - chodzi o spadek, który jest tak duży, że w głowie się nie mieści, bo i policzyć go trudno... Ale bardzo przyjemnie było podążać śladami '"morderców" oraz "ofiar" - tych przypadkowych również!
Niestety, zakończenie szalenie przewidywalne. Od momentu kiedy pomyślałam, że właśnie tak się skończy wmawiałam sobie, że jednak nie, że autor mnie zaskoczy, zrobi psikusa na sam koniec. No dobra, przyznam, że nie wyobrażam sobie, żeby koniec mógł być inny, ale jednak nadzieję miałam, że autor jest bardziej pomysłowy niż ja... ;)
Niestety, wyłapałam kilka literówek, a tego bardzo nie lubię.
Ale jeszcze bardziej nie lubię, jak zaczynam czytać książkę koło południa i wieczorem już jej nie czytam, bo się skończyła. Autorze.... Książki pisze się od razu trzytomowe albo po 700 stron! Nie ma takiego obijania się!


To było moje pierwsze spotkanie z autorem, przyznaję - udane. Mam ochotę na więcej... Także gdzieś tam sobie zaplanuje jakiś wieczór z Rogozińskim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każde Twoje słowo...